W ramach poszukiwania inspiracji czytałem sobie Borgesa i jestem zaskoczony, jak się te opowiadania i eseje postarzały, jak z tego uleciał cały gaz. Paradoksy, które nikogo już chyba nie zadziwią, jakieś sztuczne, książkowe, papierowe duperele. Po lekturze każdego utworu wzruszałem ramionami i mówiłem sobie w duchu: "Fajnie, ale co z tego?". Czas jako labirynt, biblioteka, wymyślone kraje - na wesoło można by się tym jeszcze bawić. A tu ani śmieszy, ani przeraża głębią, układanie pasjansa, sztuka Origami i nic więcej. O ileż ciekawsze są rozmyślania Lema. Nie ma porównania w ogóle pomiędzy tymi dwoma pisarzami. To, że Borges jest tak ceniony, wynika chyba stąd, że Lem jeszcze jednak za mało znany wśród intelektualistów pozafantastycznych. Z tych Argentyńczyków zdecydowanie mocniejszy jest dla mnie Cortazar.
Dumam też nad tym, jak mało w fantastyce prywatnych mitologii, a mnóstwo prefabrykatów w postaci elfów, cyborgów, obcych, czarowników itp. U Kafki anioły i diabły nie przypominały tych z jasełek ani średniowiecza, nosiły meloniki i siedziały w kancelariach, u Kantora parasole ikoła rowerowe nabierały metafizycznych znaczeń. Stasiuk nadaje cechy mityczne prostym chłopom z Galicji itp. A u nas zawsze bez wyobraźni. Hal Duncan zaliczany do czołówki nowej SF opisuje piekło jakby żył w 13 wieku.
No więc zastanawiam się, jaką mitologię można by stworzyć dla współczesnej Nowej Huty np. Jakie przedmioty i postacie mogłyby przyjąć rolę archetypów, demonów, aniołów.
Czy diabełki biegają w dresach czy raczej siedzą w bankach? Czy raj przypomina galerię handlową czy serial o młodych prawniczkach. Te skojarzenia są oczywiście banalne, trzeba by się bardziej postarać, ale już żadnych wampirów, aniołów ze skrzydłami czy psychopatów nie chcę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A nie zamykasz się od razu skupiając właśnie na diabełkach od razu? Zresztą, może to tylko nazwa. Ograniczenia mitologii biorą się z tego, że mit to coś, czym żyjemy. Jak od rana do wieczora pożerasz wyłącznie orki, elfy i krasnoludy, to nie wyjdziesz poza nie w postrzeganiu świata, chyba, żeś tytan i geniusz. Chcesz bogatszych mitologii, to szukaj ich u ludzi, którzy A. potrafili zadawać pytania B. rozglądali się w poszukiwaniu odpowiedzi, zamiast drapać w głowę i sięgać po nie do swego skarlałego wnętrza.
OdpowiedzUsuńNie, "diabełki" umownie jako ciemne siły natury, strachy itp. Tu niewiele pomoże zamiana wampira w pelerynie na wampira w garniturze. Nie o kosmetyczne zmiany chodzi, tylko o znalezienie nowych sił i odpowiadających im obrazów. Ale to nie takie hop-siup.
OdpowiedzUsuńDopiero teraz przeczytałem ten wpis, ale ja mam ten dar, że jak coś aktualnie piszę (z literatury), to na każdym kroku przybywa do mnie coś, co koresponduje z tym, co piszę. Jak łupałem magisterkę, gdzie wykorzystałem antologię Jamesa Gunna, to na ulicy znalazłem jego powieść, samą, samotną. Jak piszę coś o szachach, to same wyskakują mi w przeglądarce historie o szachach. Dziś poszedłem nad stawik i zauważyłem, że brzegi parują i pachną kadzidłem, a to samo opisuję w swoim tekście. No i nagle wchodzę na Twojego bloga i widzę, że postulujesz wytwarzanie własnych mitologii, jako znajdowanie nowych sił, czy też odpowiedzi w literaturze. No to donoszę, akurat właśnie coś takiego piszę. Ale jeszcze sporo w rzekach upłynie zanim skończę. Ale dam Ci znać, bo ten wpis utwierdził mnie w przekonaniu, że dobrą drogą idę.
OdpowiedzUsuńAha - żadne elfa i tym podobne fantasy.